Domowe "bibułki" matujące

Witajcie!



Jestem (niestety) posiadaczką skóry mieszanej z tendencją do trądziku, dlatego zdarza mi się nakładać fluid i puder. Po paru godzinach (szczególnie gdy na zewnątrz jest ciepło), moja twarz zaczyna się świecić w strefie T. Nakładanie kolejnej warstwy pudru sypkiego czy też w kamieniu powoduje zwiększenie grubości warstwy makijażu i daje efekt przesadzenia. O bibułkach matujących słyszałam już dawno, ale do tej pory rzadko widywałam je w drogerii. Gdy w końcu je namierzyłam, spojrzałam na opakowanie i pomyślałam: przecież na tej samej zasadzie działa mój trik! 

Do dziś nie kupiłam ani jednej paczki bibułek matujących i wydaje mi się, że wiele nie straciłam (na pewno nie straciłam pieniędzy ;) ). A jak ja to robię?

Nie ważne czy jestem w domu i mam przerwę pomiędzy zajęciami, czy właśnie weszłam do toalety w Galerii Krakowskiej- w każdym z tych miejsc mogę znaleźć to, czego potrzebuję- papier toaletowy. Jeśli macie przy sobie chusteczki higieniczne, również dobrze się sprawdzą, ale wg mnie lepiej zostawić je na otarcie nosa, a użyć ogólnie dostępnego papieru toaletowego.

Używam go jak bibułki- odrywam kawałek i przykładam do czoła/okolic nosa i delikatnie przyciskam, żeby "odsączyć" ze skóry łój. Po takim zabiegu wystarczy przypudrować nosek i voila! 

Spróbujcie koniecznie! :)


Madeleine Katherine

Komentarze